Strona główna
/
Blog
/
Dania te same, a jednak inne

Blog

 
Dania te same, a jednak inne

Dania te same, a jednak inne

Data publikacji: 27-01-2023

Przeglądając przepisy, jadłospisy menu w barach czy restauracjach, można trafić na nazwy dań, które z pozoru wydają się nam znajome. Pozory jednak czasami mylą i warto dopytać obsługę sklepu czy kelnera o rzeczywisty skład potrawy, zastosowanych przypraw. W innym wypadku możemy poczuć się rozczarowani lub wręcz oszukani. Zobaczmy, na  jakie “niespodzianki” możemy trafić na stołach barowych i restauracyjnych, a często na stołach rodziny i przyjaciół. 

Coś z dziczyzny

W okresie wielkanocnym często jadano dziczyznę. Dziki, sarny i przede wszystkim zające. Często wisiały za oknem, aby jak mówiono: skruszały. Trzeba jednak pamiętać, że dziczyzna, sama w sobie nigdy nie była tania, więc zaczęto wymyślać dania podobne w smaku lub stylu do pieczonego zająca. W ten sposób powstał fałszywy zając. Potrawa ta popularna w dawnym zaborze pruskim na obszarze Kujaw i Pomorza nazywała się Falscher Hase. Tak naprawdę fałszywy zając to dzisiejsza pieczeń rzymska, faszerowana gotowanymi jajkami. Często z dużą ilością marchwi i majeranku. Obowiązkowo szpikowana kawałkami surowej lub wędzonej słoniny. Fałszywego zająca robiono z karkówki, choć w regionach lub biednych czasach małą ilość mięsa uzupełniano gotowanymi ziemniakami i bułkami moczonymi w mleku.

Drobiowe niespodzianki

To danie jest raczej efektem chęci pokazania kulinarnej biegłości niż próbą zastąpienia lepszych produktów gorszymi. Fałszywe kurczaki, w oryginalnym przepisie sporządzane są z cielęciny. Trudno, więc twierdzić, że mięso cielęce zastępujące kurczaki to sprawa oszczędności produktów. To danie wykwintne, raczej dla osób biegłych w kulinariach. W skrócie robi się je z rozbitych, cienkich płatów cielęciny (udziec), które są faszerowane. Farsz do fałszywego kurczaka robi się ze zmielonej, namoczonej bułki, bułki tartej, utartego z masłem żółtka, ubitego białka i przypraw: soli, pietruszki, koperku, pieprzu. Wymieszany farsz powinien być dość gęsty. Nakładamy go na płaty mięsa, starannie zawijamy, panierujemy jak kotlety w jajku i tartej bułce. Smażymy na maśle. W celu urozmaicenia smaku można do farszu dodać też siekaną wątróbkę cielęcą lub drobiową. Po zakończeniu mięso podajemy z odsmażanymi ziemniakami lub frytkami. Tak przyrządzone mięso wygląda, jak smażone kurze pałki. Smakuje zdecydowanie lepiej. 

Gołąbki z kapustą inaczej

Istotą potrawy znanej w Polsce jako gołąbki, jest zawijanie farszu w liście kapusty. O dziwo, nazwa ta (a raczej jej znaczenie) nie jest wyjątkowa. Faszerowane liście kapusty w innych krajach słowiańskich nazywają się holubce, holubtsi, czyli gołąbki, małe gołębie. Pochodzenie nazwy jest nieodkryte. Jena z teorii mówi, że nazwa przybyła na tereny dzisiejszych krajów słowińskich razem z potrawą. Druga hipoteza odwołuje się do kuchni francuskiej, gdzie jadano pieczone gołębie. Były one zawijane w liście kapusty, by nie wyschły podczas obróbki termicznej. Samo faszerowanie kapusty nie jest tylko polskim wynalazkiem. Podobne do gołąbków dania znajdziemy w kuchni niemieckiej, żydowskiej. 

Ostatnio, chyba pod wpływem reklam, popularność zyskują gołąbki bez zawijania. To mielone mięso przygotowywane tak jak na tradycyjne gołąbki. Mięso mielone, mieszamy ze wszystkimi składnikami i dodajemy poszatkowaną kapustę. Wiem, że kuchenni tradycjonaliści wybuchną z oburzenia. Co to za gołąbki z siekaną kapustą? To zwykłe klopsiki… I tak i nie. Kształ, jaki nadamy takiemu mięsu, zależy tylko od nas. Natomiast smak…? To danie naprawdę smakuje jak klasyczne gołąbki. Oczywiście sos pomidorowy też musi być! Warto spróbować, choćby po to, aby wiedzieć ile zaoszczędzimy czasu na przygotowania.

Nazwy potraw wege

Odkąd konsumenci zaczęli szukać potraw wegetariańskich, wegańskich czy innych diet, które wykluczają mięso i produkty odzwierzęce gastronomia i producenci żywności zaczęli produkować klopsiki, kotlety, flaczki, burgery. No i się zaczęło. Niektórzy zdeklarowani “mięsożercy” domagali się zmian nazw produktów, które mogłyby sugerować, że dania wege są mięsne. Sojowe hamburgery? Bekon z kokosa? Skrzydełka z boczniaków? Frakcja ta jednak szybko się wykruszyła, ponieważ na każdym opakowaniu produktów wege, jest informacja o składzie. Producenci nie chcą nikogo oszukać. Szata graficzna opakowań jest jednoznaczna i nie wprowadza zamieszania.

Inne nazwy potraw często mają podłoże historyczne. Mieszkańcy biednych rejonów, starali się, aby jedzenie choć w minimalnym stopniu przypominało to z bogatszych stołów. Najczęściej te “zamienniki” spożywano od święta, mając w sercu nadzieję na lepszy czas.